Gdzieś tam, pomiędzy nimi, leży królestwo muzyki.
Natura to wszystko, w czym człowiek nie „maczał palców”, kultura – to cała reszta, czyli to, co człowiek wymyślił lub stworzył.
Muzyka
zrodziła się z natury. Wszystko, co w przyrodzie melodyjne i rytmiczne,
musiało zainspirować pierwszych twórców - matki, które nuciły dzieciom
do snu, zakochanych, wojowników, ludzi wspólnie pracujących i świętujących. Naturze muzyka zawdzięcza również surowce do budowy instrumentów.
Tymczasem
ludzka natura, żądna wiedzy i władzy, kazała nam podejmować próby
wyjaśnienia natury świata. Interesowało człowieka wszystko – od tego,
skąd się biorą dźwięki, po to, skąd się biorą gwiazdy na niebie. Starożytny
uczony chciał wiedzieć wszystko i znaleźć klucz do „wszechrzeczy”.
Czyli w praktyce, np. za pomocą skorupy żółwia, rysika, tabliczki oraz
własnego ucha rozgryźć zasadę działania wszechświata...
W
ten właśnie sposób w umysłach pierwszych filozofów precyzyjna i nieco
abstrakcyjna muzyka stała się bliska precyzyjnej i abstrakcyjnej
matematyce. A muzyka tajemnicza i niezmierzona - spotkała
się z równie tajemniczym i niezmierzonym kosmosem. Oblekając
bezcielesne cyfry i liczby w dźwiękowe szaty, muzyka ukazywała piękno i
sens matematyki, zaś harmonia czystych współbrzmień odzwierciedlała
harmonijny ruch ciał niebieskich…. Teoria dla nas, w XXI wieku, absurdalna - ale przez całe stulecia traktowana ze śmiertelną powagą! (polecam książkę: J. James „Muzyka sfer”)
Odtąd
muzyka zaliczana była do NAUK ŚCISŁYCH i jeszcze kilkanaście wieków
później wykładana na uniwersytetach obok algebry, geometrii i
astronomii.
Wracając zaś
do faktów i „konkretów” – jeden ze starożytnych greckich filozofów,
Pitagoras (tak, ten od trójkątów ;) ) zajmował się również badaniem
właściwości dźwięków. Za pomocą MONOCHORDU (eksperymentalnego
instrumentu o jednej strunie) sprawdzał zależności między długością
struny a wysokością dźwięku. Odkrył,
że im struna krótsza, tym wyższy dźwięk, a skracanie struny o określoną
część (połowę, ćwiartkę, jedną trzecią) daje w rezultacie dźwięki „pasujące” do siebie. Im prostsza proporcja – tym ładniej dźwięki się stapiają. Wprawdzie
o częstotliwościach i hercach słyszeć jeszcze wtedy nie mógł, ale jego
odkrycie (że najzgodniejsze współbrzmienia – oktawy, kwinty, kwarty itp.
przedstawić można za pomocą prostych proporcji liczbowych),
potwierdzone na wiele sposobów, stało się podstawą europejskiego systemu
dźwiękowego.
Prościej mówiąc – dzięki Pitagorasowi nie tylko obliczymy długość przeciwprostokątnej, ale także nastroimy pianino.
Kliknij w zdjęcie, żeby poczytać więcej!
Zapamiętaj:
muzyka jako nauka matematyczna (ścisła) w starożytności i średniowieczu
Pitagoras jako prekursor akustyki
co za bzdury! System równomiernie temperowany w którym nastrojone są wszystkie instr.klawiszowe, nie może się identyfikować z systemem Pitagorejskim,oktawa Pitagorejska nie dzieli się na 12 rónych odległości zwanych półtonami. Dopiero system temperowany, skrystalizowany w baroku, dzieli 8cz na 12 równych odległości ( =półtonów).OD PITAGORASA DO BAROKU - TO DALEKA DROGA!! Ale ktoś tu się nie douczył. Polecam ''stary i sprawdzony podręcznik'' F. Wesołowskiego pt. Zasady muzyki, vide str.12. Ukłony. -Nauczyciel średniej szkoły muzycznej, kompozytor, dyrygent.
OdpowiedzUsuń