czwartek, 25 września 2014

MIĘDZY NATURĄ A KULTURĄ

Gdzieś tam, pomiędzy nimi, leży królestwo muzyki. 

Natura to wszystko, w czym człowiek nie „maczał palców”, kultura – to cała reszta, czyli to, co człowiek wymyślił lub stworzył.

Muzyka zrodziła się z natury. Wszystko, co w przyrodzie melodyjne i rytmiczne, musiało zainspirować pierwszych twórców - matki, które nuciły dzieciom do snu, zakochanych, wojowników, ludzi wspólnie pracujących  i świętujących.  Naturze muzyka zawdzięcza również surowce do budowy instrumentów.
Tymczasem ludzka natura, żądna wiedzy i władzy, kazała nam podejmować próby wyjaśnienia natury świata. Interesowało człowieka wszystko – od tego, skąd się biorą dźwięki, po to, skąd się biorą gwiazdy na niebie. Starożytny uczony chciał wiedzieć wszystko i znaleźć klucz do „wszechrzeczy”. Czyli w praktyce, np. za pomocą skorupy żółwia, rysika, tabliczki oraz własnego ucha rozgryźć zasadę działania wszechświata...

W ten właśnie sposób w umysłach pierwszych filozofów precyzyjna i nieco abstrakcyjna muzyka stała się bliska precyzyjnej i abstrakcyjnej matematyce.  A muzyka tajemnicza i niezmierzona -  spotkała się z równie tajemniczym i niezmierzonym kosmosem. Oblekając bezcielesne cyfry i liczby w dźwiękowe szaty, muzyka ukazywała piękno i sens matematyki, zaś harmonia czystych współbrzmień odzwierciedlała harmonijny ruch ciał niebieskich…. Teoria dla nas, w XXI wieku,  absurdalna - ale przez całe stulecia traktowana ze śmiertelną powagą! (polecam książkę: J. James „Muzyka sfer”)

Odtąd muzyka zaliczana była do NAUK ŚCISŁYCH i jeszcze kilkanaście wieków później wykładana na uniwersytetach obok algebry, geometrii i astronomii.

Wracając  zaś do faktów i „konkretów” – jeden ze starożytnych greckich filozofów, Pitagoras (tak, ten od trójkątów ;) ) zajmował się również badaniem właściwości dźwięków. Za pomocą MONOCHORDU (eksperymentalnego instrumentu o jednej strunie) sprawdzał zależności między długością struny a wysokością dźwięku.  Odkrył, że im struna krótsza, tym wyższy dźwięk, a skracanie struny o określoną część (połowę, ćwiartkę, jedną trzecią) daje w rezultacie dźwięki  „pasujące” do siebie.  Im prostsza proporcja – tym ładniej dźwięki się stapiają.  Wprawdzie o częstotliwościach i hercach słyszeć jeszcze wtedy nie mógł, ale jego odkrycie (że najzgodniejsze współbrzmienia – oktawy, kwinty, kwarty itp. przedstawić można za pomocą prostych proporcji liczbowych), potwierdzone na wiele sposobów, stało się podstawą europejskiego systemu dźwiękowego.


Prościej mówiąc – dzięki Pitagorasowi nie tylko obliczymy długość przeciwprostokątnej, ale także nastroimy pianino.


Kliknij w zdjęcie, żeby poczytać więcej!

Zapamiętaj: 
muzyka jako nauka matematyczna (ścisła) w starożytności i średniowieczu
Pitagoras jako prekursor akustyki

1 komentarz:

  1. co za bzdury! System równomiernie temperowany w którym nastrojone są wszystkie instr.klawiszowe, nie może się identyfikować z systemem Pitagorejskim,oktawa Pitagorejska nie dzieli się na 12 rónych odległości zwanych półtonami. Dopiero system temperowany, skrystalizowany w baroku, dzieli 8cz na 12 równych odległości ( =półtonów).OD PITAGORASA DO BAROKU - TO DALEKA DROGA!! Ale ktoś tu się nie douczył. Polecam ''stary i sprawdzony podręcznik'' F. Wesołowskiego pt. Zasady muzyki, vide str.12. Ukłony. -Nauczyciel średniej szkoły muzycznej, kompozytor, dyrygent.

    OdpowiedzUsuń