czwartek, 18 grudnia 2014

ARANŻACYJNE PRZEBIERANKI

Jak powstaje muzyka? Cóż, niektórzy nawet po doktoracie  z muzykologii nadal się nad tym głowią :)
W którym momencie działa talent, w którym włącza się wiedza, w którym doświadczenie i warsztat, a kiedy rutyna? Na ile muzykę tworzy kompozytor, a jaki wkład w nią ma wykonawca, a nawet (paradoksalnie, a jednak!) – słuchacz?
Do tworzenia muzyki zasadniczo nie potrzeba talentu… Tak samo , jak do malowania ścian nie trzeba być Picassem ;)  Jeśli jednak talent  jest – to tym lepiej dla dzieła i jego słuchaczy. Wtedy bowiem dzieło zyskuje niezwykłe cechy, które mogą zachwycać  ludzi niezależnie od epoki i szerokości geograficznej.



Od czego zaczyna się proces komponowania? Najczęściej od inspiracji i pomysłu.  Rodzi się jakiś strzępek melodii, kilka akordów, ziarno, z którego kiełkuje kompozycja. Często (zwłaszcza, kiedy piszemy utwór wokalny) zaczyna się od linii melodycznej. Ustala się tonację, tempo, metrum, charakter utworu. W malarstwie odpowiadałoby to szkicowi. Dopiero później zaczyna się najważniejszy etap – dobór barw i dopracowywanie szczegółów. W muzyce etap ten to instrumentacja (w klasyce) lub aranżacja (w muzyce rozrywkowej). W międzyczasie kształtuje się też  forma utworu, czyli jego przebieg.
Aranżacja to złożony proces, na który składają się m.in. dobór akordów, dobór instrumentów,  kształtowanie poszczególnych partii instrumentalnych z uwzględnieniem sposobu gry (artykulacja). Ta sama melodia w różny sposób zaaranżowana może sprawiać wrażenie zupełnie odrębnych utworów – wystarczy, że wersje różnią się stylem, tonacją, harmonią i składem wykonawczym. Przypomnijcie sobie jak dalece odbiegały od siebie opracowania „Jingle bells”, których słuchaliśmy – metalowa, disco, techno, jazzowa, punkowa…  Jeśli chcecie posłuchać ich jeszcze raz, to kliknijcie na dzwoneczki: 
Takie różne wersje tego samego utworu, różniące sie aranżacją w muzyce rozrywkowej nazywa się coverami. Covery moga być wierna kopią oryginału (istnieje wiele coverbandów, "podszywających się" np. pod Beatlesów, ABBĘ itp.) albo być niemal nierozpoznawalne.

Porównajcie "Billie Jean" w wykonaniu Michaela Jacksona i Pauliny Lendy albo "Smells like teen spirit" nagrane przez Nirvanę i Tori Amos 



Na koniec – dwie ciekawostki.

Pierwsza – o tworzeniu muzyki filmowej. Swego czasu Hollywood dziwowało się polskiemu kompozytorowi Wojciechowi Kilarowi (muzyka do „Draculi”, „Portretu damy”,  „Dziewiątych wrót” i in.), że OSOBIŚCIE instrumentuje pisaną przez siebie muzykę. Otóż w Hollywood powszechną praktyką jest, że kompozytor poprzestaje na etapie szkicu – zostawia melodyjki i motywy, zaś to, co nas zachwyca, czyli głębia, barwność aranżacji -  jest niekiedy dziełem  całego sztabu ludzi… nasuwa się pytanie – kto i za co dostaje w takim razie Oscara?...






Druga – jeśli widzieliście (a jeśli nie widzieliście, to koniecznie obejrzyjcie!)  film „Amadeusz”,  jest tam SCENA, w której żona Mozarta idzie załatwić mu pracę na dworze cesarskim. Zawartość teczki (dziś rzeklibyśmy „portfolio” ;) ) kompozytora ocenia Antonio Salieri. Jest zdumiony, bo wszystkie rękopisy są czyste, nie pokreślone, nie poprawiane… tak jakby cała muzyka od razu była gotowa w  głowie Mozarta, wraz z aranżacją i najdrobniejszymi szczegółami, a ten spisywał ją tylko z pamięci niczym dyktando. 
Ciekawe co powiedzieliby o tym w Hollywood? ...




A skoro mowa o Mozarcie, poniżej kilka "coverów" jego chyba największego hitu - "Eine kleine Nachtmusik" w wykonaniu grupy MoCarta.
Eine kleine Nachtmusik 1
Eine kleine Nachtmusik 2 (początek)
Eine kleine Nachtmusik 3(początek)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz